Translate

czwartek, 8 sierpnia 2013

Nie samą muzyką człowiek żyje, czyli zwyczaje żywieniowe festiwalowiczów LET IT ROLL 2013 CZECHY

W zeszły weekend, czyli drugiego i trzeciego sierpnia 2013 roku w czeskim mieście Benešov odbył się coroczny festiwal LET IT ROLL ukierunkowany w stronę muzyki drum & bass. 
Była to szczególna edcyja, ponieważ LiR obchodziło swoje 10-lecie. 

Z wielkim entuzjazmem czekałam na ten weekend, by w piątek wyruszyć w ponad 400km podróż.
Na miejscu czekała na nas niespodzianka. Całe miasto było świetnie zorganizowane i w każdym zakamarku można było znaleźć wskazówkę jak dostać się na teren festiwalu. Dodam jeszcze, że impreza była na ogromnym terenie poligonu wojskowego. Widok ten robił na nas wielkie wrażenie. Po odebraniu biletów oraz zaparkowaniu samochodu udaliśmy się szukać wolnego miejsca by rozbić na nim nasz tymczasowy dom - czyt. namiot :) 
Gdy uporaliśmy się z postawieniem naszego azylu przyszedł czas na poznanie terenu. Miejsce zostało świetnie przygotowane - jestem pełna podziwu dla organiztorów. Festiwalowicze mogli skorzystać z wielu udogodnień takich jak ogromna ilość toalet, natrysków, wodopojów, sklepików z odzieżą i gadżetami, budek z jedzeniem, czy też napojami. Jednym słowem wszystko w jednym miejscu. 

Kochani, trzeba było tam być, by móc sobie wyobrazić ogrom tego przedsięwzięcia. Każdego dnia na każdej z sześciu scen odbywały się pokazy umiejętności wspaniałych dj'ów muzyki elektronicznej. Szczególnie dobre wrażenie wywarli na mnie: Ed Rush & Optical, Netsky, Noisia, Andy C, Black Sun Empire oraz Audio. 

Ciekawą atrakcją imprezy był temat przewodni - robot - to w jego kształcie zbudowano ogromną scenę główną, na której odbyło się rozpoczęcie festiwalu wraz z pokazem wizualizacji i fajerwerków. Niesamowite przeżycie!

Wracając jednak do tematyki kulinarnej, chciałam Wam pokazać jakie możliwości wyżywienia się na imprezie zapewnili nam organizatorzy:)

Propozycji było bardzo wiele i chyba każdy znalazł tam coś dla siebie. Ceny były przeciętne, więc każdy mógł sobie zafundować ciepły posiłek, czy chłodny napój.  



 Budka z wegańskim jedzeniem otwierała obfity, kulinarny szlak.


Inspiral Burger serwowało domowe burgery i mogę przyznać, że były to najsmaczniejsze burgery jakie w życiu jadłam. Kotlety smażone ze świeżego mięsa w połączeniu z sałatą, pomidorem, cebulką i serem, polane keczupem. A wszystko to w pysznie opieczonej bułce - pycha! 


W kolejnej budce zjedliśmy pieczone kiełbaski z pajdą chleba i czeską musztardą co wprawiło nas w prawdziwie grillowy nastrój :) Ale to nie wszystko, zaraz obok w Zapp, miłośnicy makaronów, gyrosu, czy prawdziwie czeskiego smażonego sera z frytkami też znaleźli swój kąt.  


 W tej budce swym zapachem kusiły nas tureckie kebaby, których rodzajów było kilka. Mięsko  było świeże i pachnące. Można było miksować dodatki oraz wybrać, czy kebaba chcemy w cieście, bułce lub na talerzu.

 
 
Tutaj znów mogliśmy skosztować pysznych makaronów z przeróżnymi dodatkami oraz typowych specjałów kuchni wietnamskiej jak na przykład sajgonek. Aromat przypraw kusił już na samym wejściu tak, że człowiek sam nie wiedział na co się zdecydować :)

 
Ten Pan raczył nas lodowatymi arbuzami w towrzystwie winogron. Niby taka prosta przekąska, a jak chłodziła w ciągu upalnego dnia! Spróbujcie!


Idąc dalej na tym stoisku mogliśmy zamówić sobie typowo barowe dania. Było ich wiele. Zapamiętałam hamburgery, kebaby, makarony, frytki, krokiety, kukurydzę oraz zestawy obiadowe. Porcje były spore, więc nie trzeba było obawiać się wielkiego głodu :)

 
Stoisko z napojami robiło poza pijalnią piwa (oczywiste!) ogromną furorę. Półlitrowe kubki wypełnione pysznym, lodowym napojem o wybranym smaku. Prawdziwy raj dla zmęczonego słońcem imprezowicza. 

Mogłabym Wam długo opowiadać na temat kulinarnej strony festiwalu. Jednak by Was nie zanudzić, pod koniec reportażu podam link z całą masą zdjęć, które zdążyłam zrobić podczas imprezy. Niestety w wielu miejscach odbywały się na raz świetnie imprezy i nie dałam rady się rozdwoić, ale mam nadzieję, że te, które zrobiłam się Wam spodobają. Kto wie może w przyszłym roku wybierzecie się tam ze mną :)
A oto porcja fotek z kulinarnego "pola bitwy" :)
 
 
 
 
 


Link do galerii wszystkich zdjęć TUTAJ.

Z mojej strony chciałabym podziękować organizatorom za możliwość wykonania fotorelacji, mojemu mężowi, że pojechał ze mną taki kawał drogi, Agnieszce za pomoc przy zdjęciach oraz każdemu z osobna, który zezwolił mi na zrobienie sobie zdjęcia. Enjoy! :)



16 komentarzy:

  1. Super! Na Castle Party, gdzie jezdze od czasu do czasu, baza jedzeniowa jest zdecydowanie slabsza... Mam nadzieje, ze WGT i Alt-Fest okaza sie pod tym wzgledem lepsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie festiwale mają swój urok, warto się wybrać by poczuć ten klimat :)

      Usuń
  2. super, az zazdroszcze :) zdjecia cudowne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. MEGA! Jak znaleźć czas na imprezowanie, gdy wokół tyle jedzenia? :) Ja nawet w ten upał dzisiejszy skusiłabym się na burgera... a potem tego arbuza z winogronami, mniam! Super zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny reportaż i brawa dla organizatorów za tak bogate i urozmaicone zaplecze kulinarne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Muzyka nie moje klimaty, ale zazdroszczę jedzonka!

    OdpowiedzUsuń
  6. Te koktajle owocowe i kubki w arbuzem wyglądają smakowicie :-) Nie wspomnę już o słodkiej, gotowanej kukurydzy :-)
    Na takich festiwalach dobre jedzenie to podstawa, bo nic nie uzupełnia tak świetnej zabawy i szaleństwa przy muzyce. Co zresztą widać po zdjęciach, które swoją drogą są świetne :-) Brakuje na nich tylko Ciebie !! ;-)
    Pozdrawiam,
    Lg

    OdpowiedzUsuń
  7. Super Zazdroszczę troszkę :) Pysznie musiało być.

    OdpowiedzUsuń
  8. przegapiłaś wąski stragan z rasowymi plackami ziemniaczanymi w symbolicznych cenach. om om om

    OdpowiedzUsuń
  9. AAA racja ;) pamietam, to było chyba najtansze jedzenie te placki i wyglądały kozacko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepadam za plackami, pewnie dlatego mnie tam nie było. Choć w galerii mam kilka fotel pana, który smaży placuszki :)

      Usuń
  10. o kurczak! Ale impreza, mega fajnie musiało być;)
    i to żarełko ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. WoW! Ale super relacja! I super zdjęcia! Jak dałaś radę w takiej obfitości smakowitości? Podziwiam i pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  12. jako ze kocham dnb to nie moglem nie byc tam ogolnie jedzenie bardzo smaczne aczkolwiek makaron serwowany przez aziatow trafil mi sie chyba okropny pol twardy

    OdpowiedzUsuń
  13. impreza wygląda ekstra, a ten arbuz z winogronami sprawił, że pociekła mi ślinka ;) już nie wspomnę o kukurydzy, ale ona musi poczekać, aż pozbędę się żelastwa z ząbków ;) buziole, w.

    OdpowiedzUsuń